Tego
dnia osiągnęłam już chyba apogeum wkurwienia. Gdyby nie koleżanka, to pewnie
zaczęłabym się wydzierać na te biedne dzieciaki. One by nie zrozumiały, że
przechodzę właśnie poważny kryzys własnej osobowości. Zaczęłam czuć coś więcej
do osoby, którą uważałam za przyjaciela. A nie słuchałam gdy mi mówili, że
damsko-męska przyjaźń nie istnieje. Uparcie powtarzałam, iż nasza dwójka jest
wyjątkiem od reguły. Może Michał nic do mnie nie czuł, ale nie chciałam dłużej
oszukiwać samej siebie. Stwierdziłam, że najlepiej będzie dać Kubiakowi do
zrozumienia, że nie jest w moim mieszkaniu już mile widziany. Tak, musiałam się
odciąć od uczucia miłości jak najszybciej. Znów.
Gdy
wróciłam do domu, miałam zamiar natychmiast wcielić swój plan w życie. Zebrałam
się w sobie. Musiałam być silna, a przy okazji nie dać poznać swoich
prawdziwych uczuć. Właściwie, to nie chciałam się do nich przyznać przed samą
sobą. W moim przypadku bywa różnie, ale by zakochać się we własnym przyjacielu?
Szczyt wszystkiego.
Cisza
i spokój. To nie jest podobne do żadnego siatkarza, a już w szczególności
Michała Kubiaka. On zawsze musiał narobić hałasu. Nawet zwykłe przygotowanie
śniadania sprawiało mu wiele trudności. Dlatego to zawsze na mnie spadał ten
obowiązek. Kiedyś przez tydzień nie mogłam wstawać z łóżka. Czułam się tak
tragicznie przez grypę. Biedny Michał się mną opiekował. Przez te siedem dni
zbił pięć talerzy, trzy szklanki i Bóg Jeden wie co jeszcze.
- Misiek, jesteś już? – Zapytałam
niepewnie, nie spodziewając się odpowiedzi. Gdy rano wychodziłam do pracy,
Kubiak jeszcze słodko spał. Podobnie, jak Zbyszek w jego pokoju.
- Jaga, cześć – głowa mojego przyjaciela
wyłoniła się z mojego pokoju. Zmrużyłam oczy. Pozwoliłam mu tam spać, ale kiedy
wstał, to mógł grzecznie ten pokój opuścić. – Miałem nadzieję, że wrócisz
później, ale trudno.
Zmrużyłam
powieki. Nic z tego nie rozumiałam. Kubiak chwycił mnie za nadgarstek i
pociągnął za sobą. Nie zdążyłam nawet powiedzieć słowa. Szlag też trafił mój
ambitny plan, by się go pozbyć. Wystarczył sam dotyk.
Zanim
weszliśmy do mojego pokoju, Misiek zasłonił mi oczy kawałkiem jakiegoś
materiału. Moje nozdrza wypełnił zapach rozpuszczalnika. Zmarszczyłam nos.
Coraz mniej mi się to wszystko podobało. Gdy doszedł do tego jeszcze głos
Zbyszka, chciałam natychmiast się dowiedzieć o co chodzi.
- Już nie bądź taka niecierpliwa –
wyszeptał Kubiak prosto do mojego ucha. Wzdrygnęłam się. Na całe szczęście nie
odczytał tego zachowania w ten właściwy sposób. – Przepraszam, nie chciałem cię
przestraszyć.
- Przestań pierdolić i powiedz mi, o co
chodzi – warknęłam nieuprzejmie, bo to wszystko mi się nie podobało.
Kubiak
ściągnął opaskę z moich oczu. Chciałam coś powiedzieć, ochrzanić tą dwójkę, ale
zamarłam. Wykorzystali swój wolny dzień na odmalowanie mojego pokoju! Od
jakiegoś czasu już o tym mówiłam. Chciałam wziąć sobie urlop i zająć się tym
remontem na poważnie.
- Skoro pozwoliłaś mi ze sobą zamieszkać,
to pomyślałem, że chociaż w taki sposób się tobie odwdzięczę – Kubiak otoczył
mnie ramieniem, a Bartman posłał jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakimi
dysponował. Miałam w oczach łzy. Trafili mi się wspaniali przyjaciele.
- Kocham was.
Przytuliłam
tą dwójkę mocno. W prawdzie mieli przed sobą jeszcze trochę pracy, ale już było
perfekcyjnie. Ściany miały kolor jasnoniebieski. Gdzieniegdzie pojawiały się
zamszowe wzroki, które dopełniały całości. Po prostu nie mogłam powstrzymać
łez. Nie spodziewałam po nich czegoś takiego. Po Bartmanie może jeszcze, ale
Kubiak nie należał do ludzi spontanicznych. I pomyśleć, że jeszcze przed chwilą
chciałam Miśka wyrzucić ze swojego mieszkania.
Kiedy
oni pracowali dalej w moim pokoju, ja przygotowałam późny obiad. Wybrałam się
do Biedronki po kilka składników i półtorej godziny później w powietrzu unosił
się przyjemny zapach zapiekanego łososia. Z początku Zbyszek krzywił się
trochę, bo nie lubi ryb, ale gdy spróbował, już nic na ten temat nie
powiedział. Kucharką to ja jestem całkiem niezłą. A w dodatku skromną.
- Jadzia, ty gotujesz – z zaskoczeniem
stwierdził Zbyszek, wieszając się na moim ramieniu. Lekki to on nie jest, ale
powstrzymałam się od drobnej złośliwości, która przyszła mi na myśl. – Ja to
bym się z chęcią zamienił z Kubiakiem. Z tobą ma cudowne życie.
- Nie podlizuj się – drewnianą łyżką,
która była w sosie cytrynowym, dotknęłam przypadkiem bartmanowego nosa.
- Kiedy ja tylko stwierdzam fakt –
siatkarz wyszczerzył się w uśmiechu. – Gotujesz, sprzątasz, pierzesz. Pilnujesz
ogólnego porządku. Nawet na wyjazdy robisz Miśkowi kanapki, by w drodze nie był
głodny. Też bym tak chciał.
- Kolejnego mutanta nie życzę sobie w
moim mieszkaniu – oznajmiłam, kończąc przygotowania do obiadu. – Michał mi w
zupełności wystarczy.
- No to mówię przecież, że ja się z nim
zamienię. Tak chociaż na tydzień.
- Zibi, weź się uspokój. Ja się nigdzie
nie wynoszę – w kuchni pojawił się Kubiak, który uwiesił się na moim drugim
ramieniu. No co jest?!
Podczas
jedzenia zastanawiałam się, dlaczego ja w ogóle jestem taka dobra dla Michała.
Pomijałam już fakt, że zaczął mi się podobać. Normalnie nie jestem zbyt miła.
Mam to już w swoich genach. Tak, tak. Nie ma się co dziwić. Ojciec alkoholik, a
matka ślepo zakochana. Nic do niej nie docierało. Musiałam nauczyć sobie radzić
w życiu. Przestałam ufać ludziom. No i pojawił się wtedy taki Misiek Kubiak.
Przechodził w swoim życiu trudy okres.
Wieczorem
zaszyłam się w swoim odremontowanym pokoju. Kubiak jakimś cudem pozbył się
Zbyszka pół godziny temu. W prawdzie kapitan Jastrzębskiego Węgla miał w
planach zaszyć się na kanapie w salonie, ale Michał posiada coś takiego, jak
nieodparty urok osobisty. Dosłownie nikt nie jest w stanie mu się oprzeć. No,
może za wyjątkiem Diany. Ale to szmata, która tylko by wykorzystywała dobre,
kubiakowe serduszko. Miałam ochotę teraz jej to wszystko wygarnąć. Dawno jednak
poprzysięgłam sobie, że nie będę wtrącać się w sprawy tej dwójki. Kilka razy to
zrobiłam. Efekt był marny.
Miejsce
obok mnie zajął Michał. Ułożyłam głowę na jego ramieniu.
- Dziękuję, że to dla mnie zrobiłeś –
wyszeptałam cicho. Kiedy zaczął bawić się moimi włosami, nie byłam w stanie
racjonalnie myśleć. Przymknęłam powieki i napawałam się chwilą, gdy miałam
Michała Kubiaka tylko dla siebie.
- O czym myślisz? – Zapytał po krótkiej
chwili. – Często bywasz milcząca, ale nie w taki sposób.
- Nie w taki sposób?
Odsunęłam
się nieznacznie od Michała. Patrzył na mnie tymi prześlicznymi oczkami, a na
jego ustach gościł szeroki uśmiech.
- Już trochę się znamy i wiem, że jeśli
nie masz powodu, to cicho nie siedzisz. Stało się coś?
Żadna
oryginalna odpowiedź nie przyszła mi do głowy. Wydusiłam z siebie jedynie „eee”. Wiedziałam, że za chwilę powie, iż
tak zakłopotanej też mnie nigdy nie widział. Nie wiedziałam, jak zmienić temat.
Na całe szczęście Kubiak mnie wyręczył.
- Chyba jesteś trochę przepracowana.
Wiesz co? Po Igrzyskach zabiorę ciebie i Dominikę nad jezioro. Znam takie jedno
miejsce...
- To nie jest dobry pomysł.
Dominikę
widziałam dwa, może trzy razy w życiu. Nie przypadłyśmy sobie do gustu.
Właściwie, to ja się starałam, a ona była do mnie uprzedzona. Matka nawkładała
jej do głowy najróżniejszych historii, które dotyczyły rzekomego romansu mojego
z Michałem. To właśnie ja miałam być powodem, dla którego Dominika nie może
mieć swojego ojca na co dzień. Cóż, prawda była zupełnie inna, ale nie każdemu
tak łatwo to wytłumaczyć.
- Misiek, nie przejmuj się mną –
wzruszyłam ramionami. – Masz za sobą ciężki dzień, a jutro trening. Dobranoc.
Kubiaka
wypchnęłam ze swojego pokoju siłą. Rzuciłam się na łóżko i długo jeszcze nie
byłam w stanie zasnąć.
Właśnie trafiłam na Twojego bloga i muszę przyznać, że piszesz świetnie :)
OdpowiedzUsuńMam ogromną prośbę, czy możesz powiadamiać mnie o nowościach? Mój nr gg 11159615
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam, nulka :D
Podoba mi się historia.. Muszę powiedzieć, że jest taka trochę dla mnie tajemnicza, bo nigdy nie wiadomo, co może się dalej wydarzyć. I chyba za to najbardziej lubię tego Twojego Kubiaka, i Jagodę :)
OdpowiedzUsuń"kubiakowe serduszko" = <3
OdpowiedzUsuń