13 września 2012

11. Znów oni!



Czas leci stanowczo za szybko. Nim się obejrzałam, a od zdarzenia w hotelowym lobby minęło siedem miesięcy. Przez ten czas powinnam wyleczyć się z tego chorego uczucia. Właśnie – powinnam. Problem polegał na tym, że serce nie sługa, czy jak to tam się mawia. Próbowałam zapomnieć o Miśku tak samo, jak on zapomniał o mnie. Teraz miałam kontakt już tylko ze Zbyszkiem i Michałem Łasko. Nigdy jednak nie wspominali o Kubiaku. Albo nie chcieli, albo po prostu ten koleś im zakazał. Wszystko jedno. Wiedziałam tyle, że teraz wiódł szczęśliwe życie z Dianą. Mógł też być dobrym ojcem dla Dominiki. Okej. Oni wszyscy byli szczęśliwi, więc ja również powinnam. Więc dlaczego, do cholery, nie potrafiłam? Nie pomagała mi nawet obecność Eemiego, który po kontuzji postanowił wpaść na jakiś czas do Polski. To razem z nim odkrywałam Gdańsk. Całe godziny potrafiliśmy siedzieć w Coffee Heaven i obgadywać Kubiaka.
Teraz próbowałam skupić się na pracy. Nie było to nic specjalnego. Zwykła posadka kasjerki w sklepie z odzieżą. W prawdzie powinnam znaleźć coś w zawodzie, ale jakoś się nie składało. Poza tym musiałam trochę odpocząć od rozwrzeszczanych maluchów. Użeranie się z klientami było znacznie ciekawszym pomysłem na spędzenie kilkunastu godzin dziennie.
- Jagoda. Dlaczego ja dopiero teraz dowiaduję się, że jesteś w Gdańsku?
            Od kłótni z klientką wybawił mnie męski głos. Kobieta uparcie twierdziła, że powinnam dać jej zniżkę na bluzkę, od której sama oderwała guzik. No błagam! Może jestem blondynką, ale nie jestem głupia. Poza tym nie ukryła się zbyt dobrze podczas uszkadzania naszego produktu. Powinna się cieszyć, że nie wezwałam ochrony.
- Grzesiek Łomacz – na moje usta wkradł się szczery uśmiech. Po raz pierwszy od bardzo dawna. – Jakim cudem mnie tutaj znalazłeś?
- Nie zapominaj, że mam swoich ludzi na mieście – standardowy tekst Gregora. Skinęłam na koleżankę, by mnie zastąpiła i uściskałam mocno przyjaciela.
            Grześka Łomacza poznałam przez przypadek w dniu, kiedy po raz pierwszy poszłam na mecz Jastrzębskiego Węgla. Chciałam znaleźć właściwe wejście na halę. Zamiast tego omal nie weszłam do szatni zawodników. No cóż, takie to moje szczęście. Wtedy też oberwałam drzwiami prosto w nos. Polało się trochę krwi. To jednak nic wielkiego. Grzesiek przepraszał mnie tak, jakby co najmniej mi ten nos złamał. Mało brakowało, a by nie wyszedł na boisko. W taki właśnie sposób zaczęła się ta znajomość.
- Przepraszam, miałam do ciebie zadzwonić, ale nagle znalazło się tyle innych spraw…
- To nie najlepsze tłumaczenie – Grzesiek pokręcił głową. – Mimo wszystko chcę ciebie zabrać na kawę. Mamy cały rok do nadrobienia.
- Kawa brzmi świetnie. Za trzy godziny kończę.
- Wpadnę po ciebie, bo akurat jestem w drodze na trening – pocałował mnie w policzek. – Do zobaczenia.
            Przez kolejną godzinę musiałam Karolinie opowiadać skąd znam siatkarza i dlaczego się z nim umówiłam. Czy nikt jej nie powiedział, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Wiedząc, że od odpowiedzi się nie wykręcę, opowiedziałam tą cudowną historię. Kiedy ona rozpływała się z zachwytu, ja odliczałam minuty do skończenia swojej zmiany. Poratowały mnie również smsy od mojego słodkiego Fina, który chciał znów przylecieć do Gdańska. To jednak było nie możliwe. Powoli rozpoczynał normalny tryb treningów i miał być podstawowym rozgrywającym w swoim klubie. Nie mógł opuścić Belgii. Stwierdził, że to ja powinnam przylecieć do niego. Łatwo powiedzieć. Jako nowa pracownica nie przypuszczałam, bym szybko dostała wolne.
            Moje wybawienie pojawiło spóźnione o piętnaście minut. Nie byłam zła. Może jedynie trochę podenerwowana. Zdążyłam jednak przyzwyczaić się, iż Grzesiek Łomacz nie należy do osób punktualnych. Jak się szybko okazało, trener trochę ich przetrzymał na treningu. W ten weekend grali dość ważny mecz. A tak właściwie, to każdy był równie ważny. Drużyna z Gdańska nie miała najmocniejszego składu. Z tego właśnie powodu musieli trenować dwa razy bardziej, a każde spotkanie z przeciwną drużyną wymagało skupienia oraz odpowiedniej motywacji.
- Może wpadniesz do Ergo w sobotę? – Zaproponował Grzesiek posyłając mi jeden z najładniejszych uśmiechów, jakimi dysponował. Westchnęłam cicho. Nie miałam ochoty na spotkania z siatkarzami. Próbowałam się odciąć od tego środowiska. Jedynymi osobnikami, z którymi chciałam rozmawiać był Eemi razem ze Zbyszkiem. Mogłam jeszcze dodać do tego grona Gregora.
- Bardzo bym chciała, ale chyba nie powinnam – spuściłam wzrok. – Ostatnio całkiem sporo wydarzyło się w moim życiu. Próbuje się uwolnić i… nie wiem czy jestem gotowa.
- Jasne, rozumiem.
            Pokiwałam głową z powątpiewaniem. Łomacz nie miał zielonego pojęcia co działo się w mojej głowie każdego wieczora. Wierciłam się niespokojnie w łóżku mając nadzieję, że sen szybko przyjdzie. Nic z tego. Ledwo zamykałam oczy, a już widziałam twarz Kubiaka. Próbowałam powstrzymać się od wydzwaniania do niego. Nie było to łatwe. Wykasowałam nawet jego numer ale co z tego, skoro znałam go na pamięć?! Potrzebowałam się komuś wygadać. Rolę powiernika moich tajemnic sprawował właśnie Misiek. Ciężko mi było bez niego – musiałam to przed sobą przyznać.
- Jagoda, a może chociaż wpadniesz w niedzielę na imprezę urodzinową mojego kumpla z drużyny? Nie możesz tak ciągle siedzieć w sklepie lub w mieszkaniu.
- Skąd…
- Trochę jednak ciebie znam – Grzesiek puścił do mnie oczko. – No nie daj się prosić. Obiecuję, że będę spędzać tam czas tylko z tobą.
- No nie wiem – zagryzłam nerwowo dolną wargę. Kiedy Grzesiek patrzył na mnie wzrokiem szczeniaczka, po prostu nie mogłam się nie zgodzić. – No dobra!
            Nie byłam pewna, czy podęłam dobrą decyzję. Siatkarze. Znów oni!


~*~ 
Nie wiem już co myśleć. Jestem załamana. Nie wiem czy będę kontynuować naukę na moim wydziale. A wszystko przez to pisanie... Zamiast się uczyć, siedziałam z laptopem i tworzyłam. Jeśli dostanę szansę przejścia na trzeci semestr - kończę z pisaniem. To oficjalne.
A teraz spadam na tydzień do Chorwacji. Cya.


6 komentarzy:

  1. Nie da się w kilka miesięcy zapomnieć o kimś, kto jest dla nas ważny. Sama to przerabiałam przez całe dwa lata, i muszę powiedzieć, że jest to możliwe :) + Udanego wypoczynku! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. 7 miesięcy to nie tak znów długo, co powie Jagoda na moje 5 lat :P Fajnie że pojawił się Grzesiek lubię o nim czytać, nie wiem on zawsze jest dla mnie taki pocieszny. Coś mi mówi że ta impreza to będzie początek czegoś co będzie miało dalsze skutki w życiu Jagody, ciekawa jestem co to będzie.

    Co do tego co pod rozdziałem, tak są rzeczy ważne i ważniejsze. Ale Kasiu wiedz że od pisania i tak się nie odciągniesz, bo to raczej już jest element twojego życia. Może po prostu trzeba wziąć na siebie mniej. Góra jedną dwie historie. Z tego co pamiętam to w tamtym roku akademickim miałaś ich chyba z 5 a to jest dużo, może wystarczy się ograniczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak słów.. ten rozdział ocieka zajebistością.. do następnego.. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Jagoda na prawdę kocha Michała i nawet gdyby bardziej się starała to ona nigdy o nim nie zapomni. I wątpię w to że on jest szczęśliwy z Dianą. Ale na pewno Dominika jest szczęśliwa w końcu ma przy sobie obydwoje rodziców. A to dla dziecka jest najważniejsze.


    Mam nadzieje, ze jednak nie przestaniesz pisać. I muszę zgodzić się z Melody, że chyba trochę za dużo na siebie bierzesz. Piszesz dużo opowiadań na raz a to przecież jest bardzo zajmujące zajęcie i ciężko jest pogodzić to z innymi rzeczami które ma się do zrobienia. Może rzeczywiście jak byś pisała mniej historii jednocześnie łatwiej będzie ci to pogodzić ze studiami. Z resztą decyzja należy do ciebie i na pewno będzie ona słuszna.
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie strasznie ciekawi co tam słychać u Kubiaka po tych 7 miesiącach. Czy rzeczywiście jaest tak szczęśliwy z tą swoją Dianą??

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na kolejny rozdział bloga http://jestesmy-sobie-przeznaczeni.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń