Zakupy z Eemim były wielkim
przeżyciem. Trudno przecież wyobrazić sobie dobrze zbudowanego faceta, który na
widok najróżniejszych ozdób cieszy się niczym małe dziecko. No cóż… ja sobie
nie musiałam tego wyobrażać. Miałam przez oczami żywy dowód na to, iż mężczyźni
jednak na długo pozostają dzieciakami. Przez blisko pół godziny ze znudzeniem
opierałam się o wózek, w którym nie było jeszcze żadnych zakupów. Tak,
tkwiliśmy w tym głupim Tesco, a Fin z szerokim uśmiechem na twarzy jedynie
paradował między ozdobami świątecznymi.
Prawdopodobnie
przysnęłam na chwilę, bo gdy otworzyłam oczy, w wózku znajdowało się z dziesięć
długich łańcuchów oraz trzy opakowania bombek. W tym dwa zawierały srebrne
gwiazdy idealnie nadające się na czubek choinki. Już miałam pytać gdzie podział
lampki, ale odpowiedź nadeszła zdecydowanie wcześniej. Eemi oznajmił, iż mają
kilka trybów świecenia. Ach, no i grają! Cudownie. Jak to dobrze, że przeważnie
nie opuszczam naszego mieszkania. Inaczej mógłby zechcieć zmienić je w totalny
raj dla pomocników świętego Mikołaja.
Przewróciłam
oczami, popychając wózek przed siebie. Wymamrotałam pod nosem kilka uwag
dotyczących dorosłych dzieci, których Eemi rzecz jasna nie mógł zrozumieć. Nie
znał polskiego na tyle dobrze. Właściwie to w ogóle niewiele rozumiał z mojego
ojczystego języka.
-
Zobacz jakie…
- Nie –
mruknęłam, nawet nie zwracając uwagi na Fina. – Nie będzie już na nic patrzeć.
Idziemy kupować jedzenie, a nie kolejne dekoracje świąteczne.
- Ale
ja tylko…
- Eemi!
– W końcu nie wytrzymałam. Połowa klientów Tesco spojrzała na mnie, ja na jakąś
wariatkę. Tervaportti natomiast miał całkiem niezły ubaw. Och, doigra się
kiedyś. Już ja się o to postaram. – Jeszcze tylko słowem wspomnij o jakichś
świątecznych dekoracjach, a sam sobie będziesz gotować wigilijną kolację.
- No
już nie bądź taka drażliwa – szepnął Fin, dźgając mnie przy tym palcem w bok.
Dlaczego on musi znać każdy z moich słabych punktów? Znaliśmy się dopiero od
kilku miesięcy, a miałam wrażenie, że wie o mnie wszystko. Problem polegał na
tym, iż ja wiedziałam o nim… no cóż – całkiem niewiele. Nie lubił opowiadać o
swojej rodzinie. Podobnie z resztą, jak ja nie wspominałam o swojej.
Jeszcze kilka lat temu Michał Kubiak
i Zbyszek Bartman byli dla mnie prawdziwą rodziną. Dość często nazywano naszą
trójkę nieznośnym rodzeństwem. Coś w
tym rzeczywiście było. Potrafiliśmy się kłócić o to, kto powinien jako pierwszy
zająć łazienkę w naszym mieszkaniu. Czasem Michał wściekał się, że o
zdecydowanie za późno wracam do domu z pracy lub randki. W szczególności w tym
drugim przypadku zdarzało się, iż wysyłał mi praktycznie co pół godziny
wiadomość z prośbą o zdanie raportu. Co, gdzie, z kim i jak. Zazwyczaj
zwyczajnie go ignorowałam, chociaż niejednokrotnie ratował mnie z tych totalnie
pomylonych spotkań. Zjawiał się wtedy niczym rycerz w lśniącej zbroi, albo
dzwonił niby to z ważną informacją. Świetnie się razem bawiliśmy. Braterska
miłość była najwspanialszym uczuciem jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Do
czasu, aż moje głupie serce uparło się razem z rozumiem, że przecież nie może
się to skończyć właśnie w ten sposób. Kubiak okazał się być moją drugą połówką
oraz nieszczęśliwą miłością. Wyjechałam z Polski nie tylko ze względu na
siebie. Dominika potrzebowała ojca. Nie mogłam między nich wchodzić. A Diana
przecież stanowiła komplet do tej szczęśliwej rodzinki. Teraz Misiek miał
perfekcyjne życie, a ja z każdym dniem próbowałam nauczyć się życia w nowej,
bolesnej rzeczywistości.
-
Jagoda, jeśli za chwilę się nie uśmiechniesz, to oberwiesz tą bagietką –
zapowiedział Eemi, chwytając w dłoń pieczywo. – Powiesz mi chociaż czym tak
bardzo się przejmujesz?
-
Pierwsze święta z dala od Polski – skłamałam gładko. Ostatnimi czasy całkiem
nieźle mi to nawet wychodziło. – Ale przynajmniej spędzimy tych kilka dni
razem.
- I tej
myśli się trzymajmy.
Wierzyłam, że mój argument zachwyci
Eemiego. On jednak spokojnie odłożył bagietkę do naszego wózka, a następnie
udał się w stronę lady z mięsem. Zdawało mi się, że znów w jego tęczówkach
widziałam ten dziwny, niepokojący blask. Wzruszyłam jednak ramionami myśląc, że
jestem przewrażliwiona. Nie będę przecież skakać wokół Fina. Musi się
przystosować. Zupełnie tak samo, jak ja.
- Eemi,
po jaką cholerę nam tyle mięsa, sera i – spojrzałam na zawartość wózka – całej
reszty? Na dwie osoby to trochę za dużo.
- Och,
wiesz. – Znów uśmiechnął się uroczo, ale jego oczy pozostały smutne. –
Pomyślałem, że zaproszę też samotnego kolegę.
- I
kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć? Przed, czy po dzwonku do drzwi w
wigilię?
-
Trochę wcześniej.
Prychnęłam cicho. Ten dzień nie
należał do najbardziej udanych. Przez cały czas moje myśli uciekały od miejsca,
w którym się znajdowałam, a przecież ktoś musiał pilnować Eemiego. Dosłownie na
chwilę spuściłam go z oczu. To wystarczyło, by znów znalazł się przy ozdobach
świątecznych.
- Czy
tobie w ogóle sprzedają alkohol? – Zapytałam, krzyżując ręce na piersi. – Bo
jeśli tak, to popełniają straszliwe przestępstwo, dzieciaku.
-
Rzuciłbym jakiś zgryźliwy komentarz, ale się powstrzymam.
- I
bardzo dobrze.
~*~
Radujmy się, gdyż Kaś postanowiła napisać jeszcze dwa opowiadania z siatkówką w tle.
Tak, tak. Wiem, że macie mnie dość ale no... przepraszam. Tak wyszło.
Zaciekawiłaś mnie tym samotnym kolegą :). Jestem ciekawa kto to :), a Eemi'ego rozumiem, bo sama uwielbiam świąteczne zakupy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
[i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com]
Mam takie dziwne wrażenie, że tym " przybyszem " będzie dobrze znana jej osoba :) Poza tym, to Fina ciągnie do niej, oj ciągnie..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja ci już powiedziałam, że Eemi mi robi wodę z mózgu (Kasiu, bo ja wiem doskonale, że ty napiszesz jeszcze dwa opowiadania siatkarskie, a potem kolejne i kolejne... to może tak jeszcze jakieś z Eemim? Pomyśl o tym! I nie, to wcale nie jest pretekst dla twojej nieujarzmionej weny, by rodziła nowy pomysł. Wcaaaale). I sama nabrałam ochoty na zakupy! Z nim! Źle ze mną.
OdpowiedzUsuńMam pewne podejrzenia co do tego, kto się tam u nich pojawi w ten piękny, grudniowy dzionek.
to ja bym się z Emim dobrała idealnie i nikt by nas ze sklepu z ozdobami świątecznymi nie wygonił, nawet ochrona, kocham ten czas, ja normalnie w tym okresie głupieje, i zagraca mieszkanie ozdobami, jak Jagoda chce to się chętnie zamienię z nią miejscami, faceci w zakupach dzielą się na dwie kategorie, tych którzy nic nigdy nie trzeba i tym którzy kupują za dużo, obie wersje są złe, ale jak juz wybierać to ta druga jest lepsza, przynajmniej nie marudzą. Czemu ja przeczuwam że tym kolegą na święta będzie ktoś z Polski, a może to tylko moje głupie przeczucie
OdpowiedzUsuńOpowiadania siatkarskie, ja jak wiesz jestem na tak :)))
Ciekawe kto będzie tym tajemniczym gościem?? Może szanowny Pan Kubiak, wreszcie postanowił się pojawić i zmusić Jagodę do krótkiej rozmowy?? Dobrze by było, ale to są tylko moje przypuszczenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Ciekawe kto zajmie miejsce wędrowca przy Wigilijnym stole?? Może ktoś kogo ona pokocha. Niekoniecznie Kubiak:)
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam niecierpliwie na kolejny :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na XIII rozdział jestesmy-sobie-przeznaczeni.blogspot.com
Jeżeli nie czytasz zignoruj ;)
Pozdrawiam :*
Dobrze mi się to czytało. W zasadzie wchłonęłam wszystkie 19 rozdziałów w ekspresowym tempie i czekam, aż i Ona i Kubiak się ogarną, bo Eemi, mimo że jest uroczy, to chyba już coś knuje w stosunku do Niej.
OdpowiedzUsuń